Czego dziecko nie jest w stanie samo zrobić, musimy mu to dokładnie pokazać. Nie możemy dawać zbytecznej pomocy, ale też nie zaniechamy tej koniecznej. ~ M. Montessori

Czy edukacja domowa dzieci to zgroza dla rodzica? O obawach przed edukacją domową słów kilka.

 

Nie poradzę sobie z materiałem…

Nie jesteśmy zbyt kompetentni….

To za dużo nauki i poświęcenia…

Takie myśli często decydują o niechęci do zmiany. W konsekwencji, jeśli już zapada decyzja o wyborze edukacji domowej, zwykle dzieje się to w rodzinach nauczycielskich lub z możliwościami czasowymi i finansowymi.

O tym, jakie kroki należy podjąć, aby zmienić myślenie i poczuć się gotowym do rozpoczęcia przygody z edukacją domową, dokładnie pisaliśmy TUTAJ.

Zatem, jakie obawy na początkowym etapie najczęściej pojawiają się w głowach rodziców?

1. Nie poradzę sobie z codziennymi obowiązkami i organizacją czasu nauki dzieci.

Fakt, edukacja domowa w praktyce to solidna dawka emocji. Jeśli wcześniej dzieci były placówkowe, a wy jako rodzice zajmowaliście się pracą zarobkową, edukacja domowa może stanowić dla Was duże wyzwanie. To głównie wyzwanie mentalne, ponieważ wymaga na nowo sprecyzowania życiowych priorytetów.

Jeśli obecnie zależy Wam przede wszystkim na wartościowej edukacji waszych dzieci, liczcie się z naruszeniem innych sfer – finansowych, organizacyjnych czy czasu wolnego. Bardzo ważna na tym etapie jest spójność poglądów małżeńskich, próba wspólnego przeorganizowania życia rodzinnego, a także włączenia do najbliższego środowiska także nowych osób z zewnątrz, np. korepetytorów, niań, animatorów, znajomych z kooperatywy edukacji domowej.

Znacznie prościej dopasować życiowe standardy, gdy na wcześniejszych etapach (np. przedszkolnym) jeden z rodziców pozostawał w domu z dzieckiem. Wówczas rozpoczęcie wczesnoszkolnej edukacji domowej jest niejako kontynuacją rozwijania zainteresowań, które zapoczątkowały się w wieku przedszkolnym.

Co jest pocieszające?

Światełko w tunelu podtrzymują rodzice ze środowiska edukacji domowej. Deklarują oni bowiem, że tak naprawdę realizacja podstawy programowej w szkole podstawowej zajmuje nie więcej niż 1 lub 2 godziny dziennie. W szkole średniej, głównie w liceum, to maksymalnie do 4-5 godzin nauki dziennie. Gdyby tak bliżej przyjrzeć się podstawie programowej, może się okazać, że jej codzienna realizacja nie wiąże się z wielogodzinnym ślęczeniem nad materiałem szkolnym. To dopiero nauka do egzaminów jest nieco bardziej wymagająca, ale ją na szczęście można rozłożyć w czasie.

2. Nie jestem zbyt kompetentną osobą do nauczania swoich dzieci.

Koneserzy edukacji domowej wychowujący kolejne pokolenia dzieci w takiej formie powiadają, że ostatecznie to…. dzieci uczą się same! To w końcu one trenują naukę czytania i pisania, abstrakcyjnego myślenia, kodowania w scratchu czy grę w piłkę nożną. Od rodziców wymaga się zorganizowania i obserwacji poczynań dzieci.

Jeśli nie jest się typem tryskającego entuzjazmem animatora czasu wolnego swoich dzieci, można:

  •  posiłkować się gotowymi skryptami (podręcznikami, encyklopediami, internetem);

     

  • stworzyć w rodzinie coś na kształt kooperatywy edukacyjnej, w której każdy członek bliższej lub dalszej rodziny mógłby wykazać się wiedzą z jakiejś dziedziny (np. dziadek matematyką, babcia polskim, a ciocia sztuką);

     

  • dołączyć do grupy edukacji domowej ze swojego regionu* w celu wymiany doświadczeń, a nawet usług edukacyjnych;

     

  • zacieśnić kontakt ze szkołą przyjazną edukacji domowej prowadzącą zajęcia rozwojowe.

Najważniejsze w tym wszystkim jest podążanie za dziecięcą fantazją i wyłapywanie okazji, aby gdzieś przy okazji doedukować malucha. Chcemy też przez to powiedzieć, że umiejętność pomagania dzieciom w nauce rodzi się z czasem.

3. Nie poradzimy sobie ze zdawaniem egzaminów.

W klasach 1-3 są tylko dwa egzaminy: ogólny i językowy. Szkoły przyjazne edukacji domowej dokładnie tłumaczą, na czym egzaminowanie polega i jaki jest zakres wymagań.

Od klasy 4 egzaminów jest więcej, ale to wciąż taka ilość, że dziecko w rok jest w stanie do wszystkiego się przygotować.

Będąc u progu egzaminu ósmoklasisty, zwykle dzieci są już wprawione w boju i przyzwyczajone do samodzielnej nauki. Proces przygotowań zwykle nie sprawia im problemu. Jeśli samodzielnie lub z pomocą przeglądały arkusze egzaminacyjne, wiedzą czego orientacyjnie można się spodziewać. Oczywiście, na tym etapie można zainwestować w fakultety w szkole (darmowe lub odpłatne) bądź korepetytorów / kursy przed egzaminem ósmoklasisty.

4. To za dużo nauki, dzieci sobie nie poradzą.

W szkołach publicznych dzieci mają rozłożony zakres wiedzy na mniejsze partie w formie kartkówek i sprawdzianów. To wydaje się być lepszym pomysłem niż skumulowana nauka do jednego egzaminu. W zasadzie byłoby w tym sporo racji, gdyby nie fakt, że za każdą kartkówką lub sprawdzianem kryje się ocena. To ona definiuje wartość naszej wiedzy, z czasem wypierając wiedzę i zdolności same w sobie.

Ocenianie wiąże się z dodatkowymi czynnikami takimi jak stres lub zaniżone poczucie własnej wartości, ale to temat na osobny wpis.

Czy można przysposobić pomysły szkolne na grunt edukacji domowej?

Oczywiście! W domu również można uczyć się partiami albo przedmiotami. Możemy robić sobie sprawdziany lub odpytywanki w formie zabawnych gier słownych lub projektując planszówkę.

W metodzie Montessori mówi się o okresach wrażliwych na dane zjawiska i tematy. Zbliżający się egzamin przedmiotowy może być dobrą okazją do uruchomienia w dziecku potrzeby poznawczej. Dzieci już po ukończeniu 7 lat mają duży bagaż doświadczeń i doskonale wiedzą, jak i czego szczególnie lubią się uczyć. To tylko od gotowości rodzica i kreatywności dzieci zależy, jak poznacie jakieś zagadnienie. Matematyki można uczyć się jedząc pizzę, a polskiego zwiedzając muzeum czy czytając ulubioną opowieść 🙂

W naszej szkole widzimy co roku jak dzieci, pełne radości i twórczości, przystępują do egzaminów i zdają je z sukcesami 💚

5. To za duże poświęcenie czasu i energii rodzica.

Decydując się na edukację domową, rzeczywiście warto mieć na uwadze, że dynamika domowa ulegnie zmianie. Jak ta zmiana będzie przebiegała, wspominaliśmy tutaj KLIK.

Najważniejsza jest decyzja co do nowego porządku w domu. Kto zostaje, kto pracuje? A może kto uczy się z dziećmi, gdy my pracujemy?

W końcu warto zadać sobie pytanie, czy może być coś bardziej fascynującego niż wychowywanie i edukacja własnych dzieci? Niż kształtowanie nowego pokolenia?

6. Czy nasze dzieci nie wyrosną na dzikusów? Czy będą potrafiły współpracować z innymi? Czy będą umiały żyć w społeczeństwie?

Sposobów realizowania edukacji domowej jest bardzo wiele (wspominaliśmy o nich TUTAJ). Można klasycznie odgrywać rolę mentora, zaangażować się w kooperatywę rodzicielską, zapisać dziecko na zajęcia rozwojowe w pracowni edukacji domowej, stworzyć domowe środowisko edukacyjne, a nawet zatrudnić ekspertów z danych dziedzin. W każdej z tych sytuacji to samo DZIECKO da nam znać, jaka dostępna forma interakcji z otoczeniem najbardziej mu pasuje.

Podobnie rzecz ma się z kontaktami społecznymi. Po maluszkach w wieku przedszkolnym już widać, jakiej potrzebują dawki interakcji z otoczeniem. Dopasowanie się do sytuacji będzie tutaj kluczowym zadaniem uważnego rodzica.

Podsumowanie

Nic tak nie weryfikuje wartości i poglądów człowieka jak pełnienie przez niego roli rodzica. Każdego dnia jesteśmy wystawiani na próbę cierpliwości i wytrwałości. Nasze zasady i priorytety mogą zmieniać się zależnie od etapu wychowawczego, w którym przychodzi nam być. Dlatego ważna jest wyrozumiałość względem swoich dzieci i samego siebie. A wszelkie odpowiedzi na trudne pytania, obawy czy kłopoty z czasem staną się tylko etapem rozwoju, który musieliśmy osiągnąć, aby mierzyć wyżej.

Na terenie Oświęcimia i okolic (Małopolski Zachodniej i Śląska) utworzyliśmy grupę edukacji domowej, której celem jest wymiana doświadczeń i materiałów inspirujących do nauki naszych dzieci. Serdecznie zapraszamy!

Bibliografia:

1. ,,Jesteś najlepszym przewodnikiem dla swojego dziecka”. Rozdział: Edukacja domowa. Wydanie zbiorowe. Wydawnictwo Kreda.

KONTAKT

1 + 13 =